Przede wszystkim Trump zapowiedział pokój z Rosją. I jest na dziś jedynym liczącym się światowym politykiem, który gwarantuje, że III Wojna Światowa nieprędko stanie się naszym udziałem. A przynajmniej wizja wojny odsunie się na kilka lat.
Dyplomacja ma to do siebie, że nie polega na mówieniu wprost. Po pierwsze dlatego że każda wypowiedź dyplomatyczna musi zawierać zarówno propozycję, pytanie oraz furtkę, żeby móc się wycofać. Nie można powiedzieć po prostu: "zakończę wojnę", bo nawet w przypadku przegranej zawsze można coś ugrać, licząc na to, że druga strona nigdy na pewno nie wie tego, co my wiemy.
Po drugie, dyplomata nie odpowiada tylko za siebie. Jeśli pokłócę się z sąsiadem, to zaangażujemy w to maksymalnie kilka osób. Jeśli dyplomata powie o słowo za dużo albo w nieodpowiednim momencie, jego pomyłka albo niefrasobliwość będzie kosztować tysiące albo miliony ludzi. Jeśli błąd popełni Prezydent USA, odpowie za to 300 milionów Amerykanów, 480 milionów mieszkańców UE i Europy oraz 140 milionów Rosjan. A jeśli bardzo bardzo bardzo się pomyli, to niewykluczone, że zapłaci za to całe 9 miliardów populacji Ziemi.
Wypowiedź Trumpa miała dwóch adresatów - Prezydenta Putina oraz amerykańskich wyborców. Zacznijmy od Putina.
W słynnym już wywiadzie Putin obiecał, że nie przesunie militarnej strefy wpływów poza Ukrainę. Owszem, do Bugu rozciąga się obszar oddziaływania Rosji, ale na Zachód od Bugu Rosja nie będzie sięgać. Może, ale nie musi. Data wywiadu nie jest przypadkowa, bo zbiega się w czasie z kalendarzem przedwyborczym w USA. Putin złożył propozycję i czekał na odpowiedź.
Trump, jako kandydat na Prezydenta USA, odpowiedział przyszłemu Prezydentowi Rosji (bo w demokracji rosyjskiej są wybory i kandydaci, ale zwycięzca jest wciąż ten sam), że zgadza się na taką propozycję. Zapowiedź, że USA nie będzie wspierać krajów NATO, które same nie potrafią zadbać o bezpieczeństwo, oznacza dwie rzeczy. Jedną, że USA potraktuje Europę jako samodzielny obszar geopolityczny, który będzie musiał sam ułożyć sobie relacje z Rosją. Drugą, że tym bardziej USA nie będzie bronić kraju, który w ogóle nie jest w NATO. A to oznacza zakończenie amerykańsko-rosyjskiej wojny na terenie Ukrainy.
Ten drugi komunikat jest skierowany także bezpośrednio do amerykańskiego wyborcy, któremu Trump obiecał zaprzestanie finansowania ukraińskiej kampanii wojennej. Co w przypadku dość napiętego budżetu USA jest istotną informacją, bo pozwoli zaoszczędzić dziesiątki miliardów dolarów. Jako że nie padła z ust Trumpa zapowiedź innej wojny, a jedną niedoszłą wojną z Iranem Trump zakończył już w styczniu 2020r., zanim się ona na dobre jeszcze zaczęła, oznacza to pokój i w Europie, i na Bliskim Wschodzie. Niekoniecznie na Pacyfiku.
Po drugie, dyplomata nie odpowiada tylko za siebie. Jeśli pokłócę się z sąsiadem, to zaangażujemy w to maksymalnie kilka osób. Jeśli dyplomata powie o słowo za dużo albo w nieodpowiednim momencie, jego pomyłka albo niefrasobliwość będzie kosztować tysiące albo miliony ludzi. Jeśli błąd popełni Prezydent USA, odpowie za to 300 milionów Amerykanów, 480 milionów mieszkańców UE i Europy oraz 140 milionów Rosjan. A jeśli bardzo bardzo bardzo się pomyli, to niewykluczone, że zapłaci za to całe 9 miliardów populacji Ziemi.
Wypowiedź Trumpa miała dwóch adresatów - Prezydenta Putina oraz amerykańskich wyborców. Zacznijmy od Putina.
W słynnym już wywiadzie Putin obiecał, że nie przesunie militarnej strefy wpływów poza Ukrainę. Owszem, do Bugu rozciąga się obszar oddziaływania Rosji, ale na Zachód od Bugu Rosja nie będzie sięgać. Może, ale nie musi. Data wywiadu nie jest przypadkowa, bo zbiega się w czasie z kalendarzem przedwyborczym w USA. Putin złożył propozycję i czekał na odpowiedź.
Trump, jako kandydat na Prezydenta USA, odpowiedział przyszłemu Prezydentowi Rosji (bo w demokracji rosyjskiej są wybory i kandydaci, ale zwycięzca jest wciąż ten sam), że zgadza się na taką propozycję. Zapowiedź, że USA nie będzie wspierać krajów NATO, które same nie potrafią zadbać o bezpieczeństwo, oznacza dwie rzeczy. Jedną, że USA potraktuje Europę jako samodzielny obszar geopolityczny, który będzie musiał sam ułożyć sobie relacje z Rosją. Drugą, że tym bardziej USA nie będzie bronić kraju, który w ogóle nie jest w NATO. A to oznacza zakończenie amerykańsko-rosyjskiej wojny na terenie Ukrainy.
Ten drugi komunikat jest skierowany także bezpośrednio do amerykańskiego wyborcy, któremu Trump obiecał zaprzestanie finansowania ukraińskiej kampanii wojennej. Co w przypadku dość napiętego budżetu USA jest istotną informacją, bo pozwoli zaoszczędzić dziesiątki miliardów dolarów. Jako że nie padła z ust Trumpa zapowiedź innej wojny, a jedną niedoszłą wojną z Iranem Trump zakończył już w styczniu 2020r., zanim się ona na dobre jeszcze zaczęła, oznacza to pokój i w Europie, i na Bliskim Wschodzie. Niekoniecznie na Pacyfiku.
Trump nie może przyznać wprost, że USA przegrały wojnę z Rosją. Pod żadnym pozorem nie wchodzi to w grę ze względu na wizerunek USA. Wystarczy jednak, że jest to fakt, którego ani Trump, ani Putin, nie kwestionują. I że na sugestię Putina, żeby strona amerykańska uznała fakt porażki, Trump odpowiedział, że wie. I teraz Putin wie, że Trump wie, że godzi się z tym i że nie będzie kwestionował wyniku wojny, tj. włączenia do Rosji południowej i wschodniej Ukrainy oraz zainstalowanie w pozostałym państwie kijowskim marionetkowego rządu podporządkowanego Rosji. Teraz wystarczy, że Putin pozwoli zachować przyszłemu Prezydentowi USA twarz i nie będzie wracał do tematu.
Zatem w dużym stopniu przyszły Prezydent Rosji oraz kandydat na Prezydenta USA podzielili wpływy w Europie. Co dla Polski oznacza, że mamy kilka lat na odbudowanie relacji z Rosją na warunkach pokojowych oraz uregulowanie wraz z Rosjanami kwestii ukraińskich uchodźców w Polsce.
Teraz potrzeba jeszcze usłyszeć głos Prezydenta Bidena, ale z tym jest taki problem, że Biden jeszcze nie wie, jakie jest jego stanowisko, a nawet jeśli ma jakieś poglądy, to prawdopodobnie się z nimi nie zgadza. I nie jest to tylko kwestia wieku, tylko lobby, któremu służy.
Trump gwarantuje pokój. A pokój jest wartością wartą każdego kompromisu. Bo wojna jest zawsze złem, i to nie przeciw politykom, tylko przeciw zwykłym ludziom.
Zatem w dużym stopniu przyszły Prezydent Rosji oraz kandydat na Prezydenta USA podzielili wpływy w Europie. Co dla Polski oznacza, że mamy kilka lat na odbudowanie relacji z Rosją na warunkach pokojowych oraz uregulowanie wraz z Rosjanami kwestii ukraińskich uchodźców w Polsce.
Teraz potrzeba jeszcze usłyszeć głos Prezydenta Bidena, ale z tym jest taki problem, że Biden jeszcze nie wie, jakie jest jego stanowisko, a nawet jeśli ma jakieś poglądy, to prawdopodobnie się z nimi nie zgadza. I nie jest to tylko kwestia wieku, tylko lobby, któremu służy.
Trump gwarantuje pokój. A pokój jest wartością wartą każdego kompromisu. Bo wojna jest zawsze złem, i to nie przeciw politykom, tylko przeciw zwykłym ludziom.
#trump #putin #nato #wojna