To mocarstwa decydują, gdzie toczą się wojny, a gdzie panuje pokój. A przede wszystkim - na jakich warunkach pokój obowiązuje. Kto nie jest mocarstwem, za pokój musi zapłacić. Albo zostać zniszczonym.
Kiedy podczas szczytu NATO w 2008r. padła propozycja przyjęcia do sojuszu Gruzji i Ukrainy, Putin wyraził sprzeciw i wyraźnie zapowiedział, że w takim razie oba kraje zostaną zniszczone. Pierwsza była Gruzja, jednak brak uzbrojenia szybko zakończył wojnę bez znaczącej dewastacji. I Gruzja pozostała poza NATO. Czyli cel Rosji został osiągnięty.
W przypadku Ukrainy rozgrywka dotyczy także kontroli azjatyckich szlaków handlowych do Europy i produkcji żywności. Po tym, jak w 2014r. "oddolne działania zwykłych obywateli" doprowadziły do zamachu stanu i zmiany władzy na proamerykańską, NATO systematycznie dozbrajało Ukrainę, a USA - oficjalnie od września 2021r. (po spotkaniu Żełeński-Biden w Białym Domu). W odpowiedzi Putin zrealizował plan zniszczenia Ukrainy.
Celem wojny nie jest zagarnięcie Ukrainy, tylko pobawienie tego kraju fizycznej możliwości przystąpienia gdziekolwiek - obojętnie czy do NATO, czy do UE. Niewykluczone też, że po wojnie zachodnią część Ukrainy Putin zaoferuje do rozparcelowania poprzednim "właścicielom" tych ziem. Sugerował to w wystąpieniu 22 lutego 2022r., a słowa niestety dotrzymuje. Kolejnym etapem będzie zatem uwikłanie Ukrainy w konflikty z sąsiadami. Dlatego Putinowi nie opłaca się nasyłać zamachowców na Żełeńskiego. Po co? Żeby wzmocnić jego legendę? Wygodniej jest pozostawić Żełeńskiego przy życiu, tak żeby zawarł kompromisowy traktat pokojowy, a potem samemu podsycać propagandę, że Żełeński jest zdrajcą, bo za słabo walczył i za mało ugrał. Podsyci to niepokoje na Ukrainie i wzmocni rozbicie wewnętrzne.
W przypadku Ukrainy rozgrywka dotyczy także kontroli azjatyckich szlaków handlowych do Europy i produkcji żywności. Po tym, jak w 2014r. "oddolne działania zwykłych obywateli" doprowadziły do zamachu stanu i zmiany władzy na proamerykańską, NATO systematycznie dozbrajało Ukrainę, a USA - oficjalnie od września 2021r. (po spotkaniu Żełeński-Biden w Białym Domu). W odpowiedzi Putin zrealizował plan zniszczenia Ukrainy.
Celem wojny nie jest zagarnięcie Ukrainy, tylko pobawienie tego kraju fizycznej możliwości przystąpienia gdziekolwiek - obojętnie czy do NATO, czy do UE. Niewykluczone też, że po wojnie zachodnią część Ukrainy Putin zaoferuje do rozparcelowania poprzednim "właścicielom" tych ziem. Sugerował to w wystąpieniu 22 lutego 2022r., a słowa niestety dotrzymuje. Kolejnym etapem będzie zatem uwikłanie Ukrainy w konflikty z sąsiadami. Dlatego Putinowi nie opłaca się nasyłać zamachowców na Żełeńskiego. Po co? Żeby wzmocnić jego legendę? Wygodniej jest pozostawić Żełeńskiego przy życiu, tak żeby zawarł kompromisowy traktat pokojowy, a potem samemu podsycać propagandę, że Żełeński jest zdrajcą, bo za słabo walczył i za mało ugrał. Podsyci to niepokoje na Ukrainie i wzmocni rozbicie wewnętrzne.
Efektem wojny USA (NATO) kontra Rosja będzie to, że żaden z tych podmiotów nie przejmie trwałej kontroli nad Ukrainą w ciągu co najmniej dekady. Niestety, ta rozgrywka mocarstw odbędzie się kosztem Ukrainy, a przede wszystkim kosztem życia ludzi. Bo każda wojna jest zawsze przeciwko ludziom. I za geopolitykę mocarstw cenę płacimy my, zwykli ludzie. Nierzadko to właśnie cena najwyższa - ludzkiego życia.
Niemniej, po marcowej wizycie prezydenta Bidena wiadomo, że Polska do wojny nie wchodzi. To dobrze. Choć zapłacimy w inny sposób. Nasze sankcje "przeciwko Rosji", zwłaszcza w zakresie węgla i gazu, szybciej zrujnują naszą gospodarkę niż doprowadzą do wycofania rosyjskich wojsk. I obawiam się, że kiedy ceny energii poszybują w górę, to my, bosi i nadzy, wygramy tylko moralnie. Jak zawsze. Ale będziemy żywi. Taka jest dzisiaj cena za pokój.
Niemniej, po marcowej wizycie prezydenta Bidena wiadomo, że Polska do wojny nie wchodzi. To dobrze. Choć zapłacimy w inny sposób. Nasze sankcje "przeciwko Rosji", zwłaszcza w zakresie węgla i gazu, szybciej zrujnują naszą gospodarkę niż doprowadzą do wycofania rosyjskich wojsk. I obawiam się, że kiedy ceny energii poszybują w górę, to my, bosi i nadzy, wygramy tylko moralnie. Jak zawsze. Ale będziemy żywi. Taka jest dzisiaj cena za pokój.
#gospodarka #sankcje #inflacja