Pawel Budrewicz
  • O MNIE
  • LUBIĘ MIASTO
  • PROJEKTY
    • KONSTYTUCJA
    • ROBIMY USTAWĘ
  • ZAPYTAJ
  • BLOG
  • COOKIES

PAWEŁ BUDREWICZ

Polak - Węgier: nic wspólnego

18/10/2025

Komentarze

 
Spotkanie prezydentów: Trumpa i Putina, odbędzie się w Budapeszcie. Nie dlatego że to piękno miasto, gulasz ma wspaniały smak, a węgierski to język tak prosty, że można się go nauczyć w tydzień. Ten wybór to dyplomatyczny gest, który pokazuje, że wielowektorowa polityka wolna od emocji znajduje więcej uznania niż służalcze spektakle samoponiżania, w których celuje zarząd komisaryczny Polski.
​W zasadzie ta jedna wiadomość - o miejscu spotkania dwóch spośród zaledwie kilku kluczowych dla świata przywódców - zawiera kwintesencję tego, na czym powinna polegać polityka międzynarodowa. W przeciwieństwie do relacji z wujkiem Marianem z Przasnysza, któremu możemy pokazać środkowy palec i obrazić się "na wieki wieków amen", stosunki międzynarodowe muszą być całkowicie wolne od emocji, bo stawką nie jest to, czy wujek Marian przyjedzie na Boże Narodzenie, tylko los całego państwa i narodu. I nie "tu i teraz", ale nierzadko na dziesięciolecia i dłużej.

Victor Orbán od początku wojny USA/NATO przeciwko Rosji na terenie Ukrainy zajmował bardzo wyrachowane i kalkulowane na zimno stanowisko. Orbán zdecydowanie odciął się od stron konfliktu, pilnował, żeby narracja Budapesztu koncentrowała się na interesie Węgier, a następnie bardzo starannie konstruował przekaz, że pozycja Węgier jest niezależna i żadne naciski ze strony Unii Europejskiej nie wpłyną na decyzje węgierskiego rządu. I mimo pomyj wylewanych na węgierskiego premiera Orbán nawet na chwilę nie zawahał się co do obranego kursu. W efekcie obecnie pośród europejskich polityków to Orbán ma najmocniejszą pozycję w negocjacjach na temat kształtu świata po wojnie USA/NATO kontra Rosja.

A jeśli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości co do tego, kto i z kim toczy wojnę, wystarczy porównać fakt, że spotkanie Putin-Trump ma się odbyć na neutralnym gruncie (czyli żaden z wymienionych przywódców nie będzie "u siebie"), z tym, w jaki sposób w ostatnich dniach został potraktowany w USA aktor Żełeński grający rolę prezydenta Ukrainy. Żełeńskiego powitał na lotnisku jakiś urzędnik w randze siódmej wody po kisielu, a sam pan aktor musiał cierpliwie czekać, aż prezydent Trump wysłucha do końca koncertu Boticellego. Był to jednoznaczny gest, który pokazał Żełeńskiemu, że jest nikim, a o losach Ukrainy zadecydują prawdziwi gracze, czyli Trump i Putin. Cóż, ewidentne jest to, że rola "prezydenta Ukrainy" w serialu pt. "Straszna rosyjska inwazja" powoli dobiega końca, a nowego sezonu nie będzie.

W czasie, kiedy Victor Orbán zabezpieczał interesy Węgier, członkowie zarządu komisarycznego administrującego Polską pokornie i służalczo wykonali polecenia dyplomatyczne i finansowe (przeznaczenie miliardów złotych na nie naszą wojnę na Ukrainie). Szczytem tego żenującego spektaklu miernot była zapowiedź klauna z TVN, tymczasowo sprawującego urząd Marszałka Sejmu, że będzie wgniatał Putina w ziemię. Pomijając już to, że takie słowa w ustach faceta płaczącego nad Konstytucją wywołują jedynie uśmiech politowania, to samo wystąpienie należało potraktować jako nawoływanie do wojny. Ale, jak mawiają uczeni w piśmie, klaun z cyrku wyjdzie, cyrk z klauna - nigdy. Efektem tego działania jest ośmieszenie władz Polski oraz gigantyczny dług liczony w setkach miliardów złotych, którego nie spłacą nawet nasze wnuki.
Obraz
​A co można by zrobić nawet jeszcze dziś, żeby choć odrobinę poprawić pozycję Polski w stosunkach międzynarodowych? Na przykład zapowiedzieć otwarcie przestrzeni powietrznej dla samolotu wiozącego prezydenta Putina na spotkanie w Budapeszcie oraz zaapelować do władz Słowacji o umożliwienie dalszego przelotu. Jako że można założyć, że apel ten spotka się z pozytywną odpowiedzią Słowacji, można by też "zarobić punkty" w kategorii sprawczość. A i przy okazji można by życzliwie poprosić prezydenta Łukaszenkę o zapewnienie bezpiecznego przelotu nad Białorusią. Całość można by wręcz okrasić propozycją międzylądowania w Warszawie. Może by prezydent Putin wysłuchał koncertu laureatów konkursu chopinowskiego? Wszak rosyjska dusza lubi muzykę, więc panowie melomani: Trump i Putin, mieliby okazję na small-talk "na dzień dobry": kto lepszy - Boticelli czy Chopin? 

Wiadomo jednak, że administratorzy naszej Ojczyzny tego nie zrobią. Obawiam się wręcz, że kreatury pokroju Sikorskiego będą przy wtórze chóru pożytecznych idiotów straszyć i grozić, że jak tylko będzie okazja, zestrzelą rosyjski samolot. Nic to, że Trump i Putin będą de facto dzielić wpływy w Europie oraz decydować o tym, kto będzie partnerem dla ich mocarstw. Sikorski ma wręcz za zadanie pilnować, aby interes Polski był pomijany, a nawet lekceważony, natomiast pośród funkcjonariuszy medialnych (tzw. dziennikarzy) panuje przekonanie, że emocjonalne występy są idealnym narzędziem tworzenia polityki państwa. Podobnie było w 1939r., kiedy po samobójczej deklaracji alkoholika Becka sanacyjne media piały z zachwytu, jak to właśnie pokazaliśmy III Rzeszy jej miejsce. Faktycznie, już parę miesięcy później można było popatrzeć na efekty, np. jak płonęła Warszawa.

Szczytem prowadzenia obecnej polityki była piątkowa decyzja Dariusza Łubowskiego, funkcjonariusza w sędziowskiej todze, o odmowie ekstradycji i zwolnieniu Żurawlowa, ukraińskiego bandyty, który brał udział w wysadzeniu gazociągu Nord Stream. Zapewne już niedługo, kiedy zostanie ustalony nowy porządek europejski oraz ruszy dalsza rozbudowa IV Rzeszy Niemieckiej (tzw. Unii Europejskiej), okaże się, że Polska jest postrzegana jako państwo terrorystyczne, a zatem takie, o którego losach można decydować poza Warszawą, siłą i bez pytania o zdanie. Wręcz zastanawiam się, w jakim stopniu sprawa Żurawlowa była mistyfikacją mającą na celu wyłącznie to, aby Polsce przykleić łatkę państwa sprzyjającego międzynarodowemu terroryzmowi.

Od czterystu lat Polska jest politycznym podnóżkiem. Polityka Wazów pozbawiona jakiegokolwiek propolskiego kierunku wciągnęła nas w niewykorzystaną wojnę z Rosją, katastrofalny konflikt ze Szwecją i rzeź na Ukrainie. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnił miernota Sobieski, ratując skórę naszym przyszłym oprawcom z Wiednia. Nieliczne próby uratowania Ojczyzny, jak na przykład panowanie króla Poniatowskiego czy Konstytucja z marca 1921r., utonęły w morzu zdrad, głupoty i sprzyjania niezdrowym emocjom. Mimo że codziennie, dosłownie każdego dnia, jest okazja, aby zadbać o interes Polski, zarząd komisaryczny naszego kraju robi wszystko, żeby działać na szkodę narodu.

Wciąż jednak się łudzę, że kiedyś to się zmieni.
​
#budapeszt #orban #wojna #putin #trump
Komentarze
comments powered by Disqus
    Picture

    PAWEŁ BUDREWICZ

    Gospodarka to ludzie. To ludzie tworzą dobrobyt, a nie rząd czy finansjera.

Powered by Create your own unique website with customizable templates.