Białoruska demokracja jest przewidywalna bardziej niż zachodnioeuropejska. Organizuje się wybory, są kandydaci, jest kampania, a na końcu wygrywa Aleksandr Łukaszenka. To nie musi się podobać, ale to trzeba wykorzystać.
W interesie Polski jest uczynić z Białorusi politycznego satelitę. Bowiem bez względu na rozwój technologii zapewnienie bezpieczeństwa państwa niezmiennie wymaga dystansu fizycznego. Po prostu dla Polski lepiej jest, kiedy faktyczna granica wpływów politycznych i militarnych przebiega na wysokości Smoleńska, a nie na linii Bugu.
Aby uczynić Białoruś sojusznikiem, należy przedstawić Białorusinom atrakcyjną ofertę kulturową. Ale nie chodzi o wspólne śpiewanie pieśni patriotyczno-powstańczych czy organizację dnia przyjaźni, bo to może być atrakcyjne dla wąskiej grupy uczestników i nikogo więcej.
Oferta kulturowa to przedstawienie polskości jako szansy na awans społeczny, zawodowy i majątkowy. Połowa Białorusinów zarabia w przeliczeniu ok. 1500 złotych (tzw. mediana zarobków). Przy cenach niewiele odbiegających od polskich nie jest to oszałamiająca kwota. Stosunkowo bliska kulturowo Polska, stanowiąca bardziej Zachód niż Wschód, to zatem propozycja konkurencyjna wobec Rosji. Dla polskich firm to okazja pozyskania wartościowych pracowników i ekspansji na nowym rynku, dla Białorusinów - szansa na kontakt z nowoczesnymi relacjami w biznesie i na rynku pracy.
Przez ostatnie ćwierć wieku Białorusią rządził jeden człowiek. Można było wykorzystać ten fakt do zbudowania trwałej relacji. Nie zrobiono tego. Trudno. Grunt, że można zrobić to teraz. Zwłaszcza że na Białorusi rodzi się nowe i to nowe będzie stało wobec tego samego wyboru - Polska czy Rosja. Rosja jest silna militarnie, ale to wciąż ten sam kraj, który przez kilkadziesiąt lat prowadził na Białorusi rabunkową gospodarkę w ramach Związku Sowieckiego. A Polska…?
Aby uczynić Białoruś sojusznikiem, należy przedstawić Białorusinom atrakcyjną ofertę kulturową. Ale nie chodzi o wspólne śpiewanie pieśni patriotyczno-powstańczych czy organizację dnia przyjaźni, bo to może być atrakcyjne dla wąskiej grupy uczestników i nikogo więcej.
Oferta kulturowa to przedstawienie polskości jako szansy na awans społeczny, zawodowy i majątkowy. Połowa Białorusinów zarabia w przeliczeniu ok. 1500 złotych (tzw. mediana zarobków). Przy cenach niewiele odbiegających od polskich nie jest to oszałamiająca kwota. Stosunkowo bliska kulturowo Polska, stanowiąca bardziej Zachód niż Wschód, to zatem propozycja konkurencyjna wobec Rosji. Dla polskich firm to okazja pozyskania wartościowych pracowników i ekspansji na nowym rynku, dla Białorusinów - szansa na kontakt z nowoczesnymi relacjami w biznesie i na rynku pracy.
Przez ostatnie ćwierć wieku Białorusią rządził jeden człowiek. Można było wykorzystać ten fakt do zbudowania trwałej relacji. Nie zrobiono tego. Trudno. Grunt, że można zrobić to teraz. Zwłaszcza że na Białorusi rodzi się nowe i to nowe będzie stało wobec tego samego wyboru - Polska czy Rosja. Rosja jest silna militarnie, ale to wciąż ten sam kraj, który przez kilkadziesiąt lat prowadził na Białorusi rabunkową gospodarkę w ramach Związku Sowieckiego. A Polska…?
Polski rząd powinien promować na Białorusi polski biznes, rozwijać współpracę oraz ułatwiać Białorusinom działanie w Polsce, a w konsekwencji umacniać w Białorusinach przekonanie, że włączenie się w obieg kultury polskiej zapewnia awans. Wówczas Polska będzie realnym wyborem dla władz Białorusi. Nie jesteśmy silni militarnie, ale jesteśmy częścią silnego porządku politycznego (NATO, UE). Wówczas bazy wojskowe USA mogłyby być tam, gdzie kończy się amerykańskie imperium. Dziś jest to Polska, a powinna być Białoruś.
Tymczasem nasi politycy od lat zajmują się opluwaniem prezydenta Łukaszenki, wspierają legalną i nielegalną opozycję oraz nazywają Białoruś agentem wpływu Rosji. Czyli robią wszystko, żeby Łukaszence ułatwić wybór. Wybór Rosji przeciw Polsce. I trudno się dziwić, bo nie sposób oczekiwać od Łukaszenki przychylności wobec rządu polskiego, który oficjalnie wspiera siły przeciwne Łukaszence. To byłoby szaleństwo, a prezydent Łukaszenka na szalonego nie wygląda.
Bez względu na to, w co się przekształci obecna sytuacja na Białorusi, każda władza w Mińsku chętnie przyjmie pomocną dłoń. Dłoń przyjaciela, sojusznika, sąsiada. Nie pouczanie i pohukiwanie z pozycji "wiemy lepiej, co jest dla was dobre", ale wsparcie w rozwiązaniu konfliktu i zrozumienie sytuacji. Polska musi być jak dobry przyjaciel, który nie ocenia kumpla, tylko jest po jego stronie.
Mamy do pomocy organizacje w rodzaju ONZ i OBWE oraz różne komisje i gremia europejskie. Oni będą mieć zajęcie, a my korzyści z budowania relacji z nową Białorusią. Taka okazja może się nie powtórzyć.